wtorek, 26 października 2010

o spełnianiu marzeń

Witam,
Dziś nie do końca craftowo. Pięć lat temu zarządziłam generalny remont naszego mieszkania, ale zabrakło mamony na odpicowanie kuchni. Potem było jedno dziecko, auto, drugie dziecko i teraz WRESZCIE po pięciu latach mam swoją wymarzoną kuchnię.
Tak było przed:
W trakcie remontu oczywiście mieliśmy niezły piknik ;) nowa zapaczkowana kuchnia stała WSZĘDZIE

Przez moment fajnie było nie wiedzieć, gdzie co jest i improwizowac od rana do wieczora.
Ale starzeję się... brakuje mi MOJEGO kąta, rzeczy pod ręką
i porywy chaosu wyprowadzają mnie z równowagi...
....a kiedyś sprawiały, że życie toczyło się weselej.

Za to TERAZ jestem szczęśliwa, jak to mi się dawno nie zdarzyło
-wg relacji naoczych świadków!-
Machnęłam nam podłogę kamienistą, jak plaża z rzeczych otoczaków
-która chodziła za mną od poprzedniego remontu-

kolory wprowadziłam takie ciemne i wyciszające
-które, jak się okazało, każda z moich psiapsiułek chciała by mieć w swojej kuchni-
zamiast beżów i blękitów

krwawicą podlałam i mam PRAWDZIWE DREWNO
w ciepłym, cichym, ciemnym klimacie
A najlepsze jest to, że z różnych względów ekipa poddała się przed moją byłą kafelkową ścianą
-i nie jest ładnie-gładko, tylko szalenie fakturzasto-
i choć w pierwszym momencie nowa ściana podniosła mi ciśnienie
to teraz nawet ona mi pasuje do całości klimatu
...surowo, jak w loftach, ale bez cegieł hahaha...

I za jakiś czas machnę tę ścianę pełną artystycznego nieładu arkuszem blachy
i wyprowadzę nas w kosmos ;)
tylko niech mi jej utoczą w hurtowni ;P
 PZDR

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czy zostawisz ślad pod tym postem?